woda1Dietetyk: "woda kryształowo czysta" lub "specjalnie dla ciężarnych" - to marketingowe wymysły. Zwykle kryje się za nimi woda bardzo podobna do kranówki [WYWIAD]

Chlor czy ozon? Skąd bakterie w kranie? Czy woda "górska" może pochodzić z ujęcia na nizinach? Twarda woda ma jakieś zalety? O to, jaką wodę pić, żeby sobie nie zaszkodzić i co sprawdzić, nim uwierzymy reklamie, pytamy dietetyka Agnieszkę Kopacz
Eliza Dolecka: Kiedy z kranu leci pomarańczowa czy brunatna ciecz trudno się nie obawiać, że może zaszkodzić...

Agnieszka Kopacz: Na pewno picie takiej wody nie wyjdzie nam na zdrowie, gdyż będzie zawierała ona nie tylko rdzę, czyli tlenek żelaza, ale również inne metale, które uwalniają się z korodującej rury. Z rur stalowych czy żeliwnych migrują do wody między innymi: chrom, nikiel, ołów, mangan, cynk, siarka i fosfor. Te dwa ostatnie pierwiastki sprzyjają również rozwojowi bakterii.
Czy to na pewno musi być rdza? W internecie nie brakuje opinii, że w takiej wodzie pełno jest pestycydów.

Jeśli pobieramy wodę z dość płytkiej studni, to rzeczywiście mogą do niej spływać zanieczyszczenia z pól. Takie studnie mają z reguły około kilkadziesiąt metrów. Dla porównania: ujęcia głębinowe, na przykład oligoceńskie, pobierają wodę z głębokości 200 metrów i więcej. Woda z wodociągów jest oczyszczana, uzdatniana i kontrolowana - reguluje to precyzyjnie prawo. Jest to gotowy produkt przeznaczony do spożycia. Oczywiście, bywa wtórnie zanieczyszczona poprzez osady znajdujące się w przestarzałych sieciach wodociągowych. Najczęściej są to stężenia nie zagrażające bezpośrednio naszemu zdrowiu, jednak znacząco obniżające jakość wody. Taka woda może mieć brzydki zapach, dlatego dodatkowe doczyszczenie za pomocą domowego filtra ma sens.

Nie brakuje opinii, że również taka woda nie jest idealna

Sama piję wodę filtrowaną i mam się dobrze. Przekonały mnie do tego nie tylko poważne badania, ale i akcja Marka Kamińskiego sprzed paru lat. Spłynął wówczas kajakiem całą Wisłę, pijąc wyłącznie wodę z rzeki, po przefiltrowaniu. Rzeczywiście, to, co było do dzbanka wlewane, odstraszało. Ale już po przefiltrowaniu woda był klarowna i nadawała się do picia. Oczywiście, filtry również wymagają przestrzegania zasad higieny, wymiany na czas. Wówczas wodę można już pić bez obaw.

W Wiśle nie ma chloru, a w kranówie jest. Wrogowie wody w kranie także nim straszą, bo to przecież trucizna. Niby go niewiele, ale może się kumulować...

Nie może. Chlor w wodzie usuwa głównie zanieczyszczenia biologiczne. Jest go w niej tyle, że nie zaszkodzi. Zresztą rozpuszcza się w wodzie i bez problemu jest usuwany z organizmu. Niestety, związki chloropochodne, które może stworzyć z pierwiastkami zawartymi w osadach, to już inna sprawa. Nawet minimalna ilość chloroformu u osób wrażliwych wywołuje podrażnienia. Sama znam osoby, które po przeprowadzce do Warszawy narzekały na wysuszoną skórę rąk, podrażnione oczy, a nawet objawy astmy... Jest 250 związków chloropochodnych, które mogą występować w wodzie, w tym mutagenne i uszkadzające błonę śluzową układu pokarmowego, wywołujące nadżerki... Jeśli do tego dodać kwestię zapachu, smaku - nic dziwnego, że chlor w wodzie nie jest akceptowany.

Skąd zatem te opowieści o kumulacji szkodliwych pierwiastków?

Jest w tym ziarno prawdy. W wodzie kranowej mogą znajdować się śladowe ilości metali ciężkich, i ich rzeczywiście nie będziemy mogli się już pozbyć, ponieważ kumulują się w organizmie. Oczywiście, w wodzie nie ma takich ilości rtęci, ołowiu czy kadmu, które doprowadziłyby do zatrucia, jednak z pewnością ich obecność nie jest korzystna dla zdrowia.

A co z ozonowaniem wody? To rzeczywiście lepsze rozwiązanie?

Wszystkie środki dezynfekcyjne wykorzystywane do uzdatniania wody są silnymi utleniaczami. W wyniku ich reakcji dochodzi do powstawania produktów ubocznych. Chemikalia te wchodzą w reakcje z innymi związkami obecnymi w wodzie: zanieczyszczeniami lub substancjami występującymi naturalnie. W wyniku tego powstają często związki szkodliwe dla zdrowia. Podczas ozonowania również dochodzi do powstawania produktów ubocznych, między innymi kwasów karboksylowych (mrówkowy, octowy, propionowy i szczawiowy) oraz wielu związków niezidentyfikowanych pod względem chemicznym. Jednak z badań wynika, że najmniej produktów ubocznych powstaje rzeczywiście w wyniku ozonowania, ale i dezynfekcji za pomocą dwutlenku chloru. Powoli odchodzi się więc od uzdatniania wody samym chlorem.

Ozon i chlor mają nas uchronić przed zagrożeniami biologicznymi. Czy przypadku bakterii, grzybów czy pasożytów także dochodzi do wtórnych zanieczyszczeń w rurach? Od czasu do czasu słyszymy, że woda w kranie w jakiejś miejscowości groziła masowym zatruciem.

Biologiczne zanieczyszczenia to skutek awarii, na przykład pęknięcia rury, uszkodzenia kanalizacji, w wyniku której dochodzi do kontaktu wody z zanieczyszczeniami, czy problemów w stacji uzdatniania wody. To sporadyczne wypadki i zazwyczaj szybko interweniują odpowiednie służy. Zdecydowanie łatwiej o zatrucia z powodu braku higieny, czy problemów już w samym budynku...

Dlaczego?

Niejednokrotnie podczas zatruć w lokalach natychmiast badana jest woda, która miała być używana do mycia żywności. I co się okazuje? Warzyw nie myto wcale, a kucharz nie mył rąk. Chorobotwórcze mikroby rzadko żyją w wodzie wodociągowej. Raczej preferują miejsca wilgotne i ciepłe. Stąd spore ryzyko, że zagnieżdżą się w kranie, sitku prysznicowym czy w klimatyzatorze, jeśli te nie są odpowiednio kontrolowane i czyszczone. W takich przypadkach pozbyć się mikrobów można za pomocą filtrów węglowych, które zawierają bakteriobójcze i bakteriostatyczne srebro, lub opartych na zasadzie odwróconej osmozy, czyli destylujących wodę i dopiero potem wtórnie ją mineralizujących.

Pojawiły się filtry dzbankowe, które uzupełniają wtórnie wodę w magnez. To dobry pomysł?

Taka woda może być uzupełnieniem codziennej diety w magnez. Przede wszystkim warto pamiętać, że woda nie jest dobrym źródłem minerałów. Wody pochodzenia naturalnego zawierają z reguły do ok. 10 miligramów magnezu na litr. Dziennie zalecane spożycie magnezu dla osoby dorosłej wynosi od 320 do 430 miligramów. Należałoby więc wypić kilkadziesiąt litrów wody, aby pokryć dzienne zapotrzebowanie na ten makroelement. Głównym źródłem magnezu pozostaje żywność ( więcej na ten temat ). Zarazem: to niezbędny pierwiastek, którego często nam brakuje, więc wtórne magnezowanie to dobry pomysł.

Twardą wodę i związane z nią osady zawdzięczamy kolejnemu sojusznikowi naszego zdrowia - wapniowi.

Twardość wody zależy od zawartości związków wapnia oraz magnezu. Najczęściej mamy do czynienia z twardością wapniową. Średnio twarda woda, czyli taka, jaka najczęściej płynie w naszym kranie zawiera od 200 do 350 miligramów wodorowęglanu wapnia. Jest go więc więcej niż magnezu, ale również w przypadku wapnia, woda nie może być traktowana jako dobre źródło tego pierwiastka, poza tym podczas gotowania wody spora jego ilość wytrąca się w postaci osadu. Dzienne zapotrzebowanie na wapń dla osoby dorosłej wynosi od 1000 do 1300 mg na dobę. Znowu zdrowa, zbilansowana dieta to najlepszy sposób na dostarczenie tego makroelementu (czytaj: najlepsze źródła wapnia) .

Wybierając wodę z butelki najłatwiej dostarczyć organizmowi potrzebne minerały?

Jeśli jest to "prawdziwa" woda mineralna - tak. Większość wód butelkowanych to wody źródlane, o stopniu mineralizacji zbliżonym do wody z kranu. Producenci starają się te fakty ukryć, używając określeń typu: "krystalicznie czysta", "górska", chociaż ujęcie, z którego pochodzi, znajduje się akurat na nizinach. Czytajmy więc etykiety, na których producent ma obowiązek umieścić informacje o całkowitej mineralizacji, zawartości poszczególnych jonów oraz miejsca z którego jest wydobywana.

Wody butelkowane często mają jednak konkretne przeznaczenie: są dopasowane do potrzeb dzieci, kobiet w ciąży...

To, że woda ma na etykiecie ładne zdjęcie mamy i dziecka, nie oznacza jeszcze, że ma nadzwyczajne właściwości prozdrowotne. Dzieci mają wrażliwe nerki, więc do ukończenia roku rzeczywiście powinny pić wodę butelkowaną, ale niskozmineralizowaną. Taka woda jest też optymalna do przygotowania mieszanki mlecznej, która zawiera już potrzebne dziecku składniki mineralne. Nie jest ona jednak polecana dorosłym.

A dla ciężarnych?

Kobieta w ciąży, która prawidłowo się odżywia, mogłaby bez obaw pić wodę mineralną, zawierającą ok. 1000 miligramów składników mineralnych. Taka woda jest bezpieczna dla każdej zdrowej osoby. Kłopot w tym, że Polki w ciąży przyjmują wiele suplementów, niejednokrotnie o zbliżonym składzie. Wówczas może dojść do niebezpiecznego przedawkowania konkretnych składników. Stąd zapewne ostrożność przy polecaniu wody mineralnej, jako kolejnego zbędnego już źródła biopierwiastków. Poza kwasem foliowym w ciąży nie trzeba niczego suplementować, jeśli racjonalnie się odżywiamy. Producenci wody nie mają interesu, by o tym przypominać i wodę podobną do tej z kranu polecają jako hit dla ciężarnych oraz matek. Pomagają im w tym lekarze, którzy przepisują suplementy z zasady, bez sprawdzania, czy w tym konkretnym przypadku to ma sens.

Mgr inż. Agnieszka Kopacz (na zdjęciu wyżej) jest dietetykiem, specjalizującym się w dietoterapii chorób dietozależnych oraz edukacji żywieniowej. Współpracuje z siecią warszawskich fitness klubów oraz prywatnymi przychodniami lekarskimi. Przyjmuje prywatnie w gabicienie Dieta Balans.

Źródło: www.zdrowie.gazeta.pl